sentymentalna
Bywam sceptycznym, pozornie nieromantycznym (po)tworem czasów, które nie tolerują bezkarnego rozczulania się nad własnym jestestwem
Twardy pancerz to niezastąpiony oręż w walce z tymi, którzy wycierają sobie ręce naszą dobrodusznością, a naszą uczciwością polerują czubki butów.
Nie chodzi o przywdziewanie masek, z jakichś niskich pobudek.
Nie jestem mistrzem mimikry. Nie udaję kogoś kim nie jestem.
Czasem zwyczajnie wygodniej mi jest skryć część mojego JA, za fasadą beznamiętnej powagi.
Prawda jednak jest taka, że tkwi we mnie dusza sentymentalna, tęskniąca, szukająca wciąż - w zaciszu własnej głowy - talizmanów, znaków, odprysków dzieciństwa, chwil dających poczucie bezpieczeństwa, zapachów niosących ukojenie. dźwięków przywracających stan homeostazy.
Czasem odnajduję w sobie wspomnienie, w którym chciałabym się zamknąć, zwinąć, bezpiecznie przezimować.
Nieobarczone bólem dzieciństwo, jest najlepiej skomponowaną migawką z życia.
Wracam tam często, karmiąc się zapachami przeszłości, wypełniając nimi rysy na duszy.
Pamiętam, jak pachniała torebka mamy, która zawsze znajdowała w niej irysa, sugusa, landrynkę.
Zapach jej ciepłych dłoni - dłoni matki, dla której dzieci zawsze były i są najważniejsze.
Światło letniego poranka, wypełniające pokój, w którym spędziłam swoje najmłodsze lata.
Zapach ciasta, szczęk zamka zwiastujący powrót najważniejszych na świecie osób.
Dom.
Jestem sumą tych chwil, zapachów, wspomnień, przeżyć, które zostawiły najtrwalszy ślad w mojej pamięci.
Mój wsobny azyl.
myślę, że każdy ma taki azyl. wspomnienia. cząstka nas samych kształtująca nas na przyszłość i w tej przyszłosci w kształt przyobleczona. pamiętam codzienny obiad, i skryte plucie parówkami do kieszeni, chleb z domowym serem i leguminę słodką, niespełniony koń na biegunach okazał się wózkiem dla lalek...pamiętam zapach książek, roześmianą mamę, silną i zdrową, zapach ciast co sobotę, lody od wielkiego dzwonu. trudno jest mi być dorosłą, jeśli w duszy dziecko siedzi.
OdpowiedzUsuńWe mnie też jeszcze troche dziecka. Córki mi o nim przypominają codziennie. Czasem górę bierze stetryczały piernik, ale ma dla siebie tylko chwile mojego czasu.
UsuńJa najczęściej uciekam w dzieciństwo, albo chwile dla mnie ważne, szczególnie w chwilach słabości duszy, jakiegoś bliżej nieokreślonego drżenia, które niestety jesienią szczególnie lubi wdzierać się w moje wnętrze.
Czasem dzieciństwo to porysowany, nawet popękany obraz, ale gdy zmrużyć oczy, nadal widać to, co najważniejsze, co pozwala uwierzyć, że się wie skąd się wyszło i wiedzieć czemu ciepło ceni się bardziej niż dystans.
OdpowiedzUsuńDzieciństwo... jedna Babcia i bułki według tajemnej receptury, druga Babcia i pączki pieczone w szczelnie zamkniętej kuchni, kąpiele w balii ustawionej pod wiśnią... Nie mam tego tak wiele, ale... moje dzieciństwo trwa, dobiera, rozrasta się. Przyszło do mnie później, ale jest we mnie i nie odchodzi.
Nauka czegoś nowego, opiekuńcza dłoń złożona na mojej czuprynie. Jestem dzieckiem. Dlatego właśnie mam siłę, by być.
Sugusy i landrynki... dziadek zawsze miał "za szybą" w swoim pokoju dla odwiedzających go wnuków. Dziękuję, że mi to przypomniałaś. To takie krople wspomnień budzących łzy mieszane z uśmiechem.
Lubię wracać do tego co było, wskrzeszać przyjemne momenty, a szczególnie zatapiam się w nich, gdy dusze mam rozedrganą, targaną jakimś niewyrażalnym uczuciem strachu.
UsuńCzasem to jedyny sposób na oderwanie.
we mnie dużo jeszcze dziecka, choc z uwagi na wiek nieco nie młody już troche nie wypada. Ale lubie to i pielęgnuję. I te wspomnienia co w sercu zostały i na zawsze się tam skrywac będą.
OdpowiedzUsuńDobrze mieć takie wspomnienia, w które człowiek może i chce czasem uciec.
Usuń