napięcie rośnie, czyli nie zadzieraj z Matką
(UWAGA! - w tekście pojawiają się żeneparlamentarne, niedające się zastąpić, słowa)
Matka jaka jest taka jest, ale jest tolerancyjna.
Bywają jednak takie fazy księżyca, że hasła o tolerancji matki to czysta demagogia i gołosłowie.
Świt blady, pobudka jakby w normie, czyli że się nie chce, ale mus to mus.
Wstaję, ogarniam otoczenie półokiem, w okolicy lędźwi czuję zbliżający się wybuch. Oczami wyobraźni widzę Fat mana demolującego Nagasaki.
W mordęśmy szczęściary! Nie dość, że zaszczytem naszym jest rodzić, to jeszcze co miesiąc taki bożydar.
Jednak Natura to nie matka. To czystej krwi (!) neadertal.
Gorący prysznic - krótka chwila relaksu. Zbyt krótka.
Powyszedłszy - zęby, włosy, twarzy obrabianie..
Włosy się nie układają, kreska na oku sztukowana trzy razy, bo ręka drży. Nosz k...
Przesądna nie jestem, ale jak włosy nie współpracują, a kreska na oku przypomina zapis KTG przed porodem, dzień można pisać na straty.
Dobra, w dupie z tym okiem.
Trzeba zrobić śniadanie.
No tak, zapomniałam, że jeszcze gary do zmycia. Jak ja tego nienawidzę. Co za syf, syf, syf.
Zmywanie, garów stukanie, z rąk lecą noże.
Z lekkim, jak na razie, wkurwem w głosie, pytam:
"Rad, co zjesz na śniadanie?"
Cisza.
"Słyszysz co mówię, co będziesz jadł?!"
Słyszę: "Nie wiem."
"To się dowiedz, a najlepiej od jutra sam sobie rób śniadanie!"
"Będę robił." Po tym wybrzmiewa prychnięcie zmieszane z sapnięciem i okraszone irytacją.
Zamiast załagodzić, wdzięczność okazać choćby najmniejszą, to jeszcze prycha dziadzisko przebrzydłe.
"Dobra, gąsie gąsiorze!"
Wkurzać mnie będzie od rana, dziad jeden, borowy.
"Misiek wstawaj"
Nic
"Misiek wstawaj"
Cisza.
"Michalinko, ostatni raz Cię proszę wstań wreszcie i nie udawaj, że mnie nie słyszysz, bo mnie zaraz z miejsca szlag jasny trafi."
Nic. Cisza. Ignor. Zwoje niebezpiecznie nabierają temperatury.
"Tosieńka. Rybko mała, wstałaś już? Chociaż Ty mamę swoją kochasz. Cho no, idziemy po mleczko."
Mleczne ciumkanie wyrywa mnie na chwilę z objęć furii. Siedemdziesiąte ósme ciumknięcie zamyka przyjemną pauzę.
"No dobra, teraz mama się ogarnie, a Tosia sobie połazi.
Tosiu proszę Cię,
Tosieńka, po co wyjesz.
Tosiu nie mogę Cię nosić, bo muszę ogarnąć rzeczy, a jeszcze Ciebie trzeba ubrać, Miśka zwlec i wyczochrać kołtuny.
I Ty Brutusie...
Bosz...."
Dlaczego mam ochotę walnąć się w łeb łopatą, wstać i walnąć jeszcze raz?
Porycz sobie, to Ci przejdzie. Przejdzie mi, owszem. Od bezsilności przejdę do wkurwu o rozmazane oko.
Jestem beznadziejna. Nie, to wy jesteście beznadziejni, bo nie obchodzi was to, że czuję właśnie zgryzotę całego świata pomieszaną z wściekłością rozjuszonej lochy i wcale nie mam ochoty na dodatkową porcję waszych fochów, pierdół, stękań i innych dziadostw. I nie zamierzam liczyć do dziesięciu, tylko rozrzucę obelgi na lewo i prawo, aż wszyscy zaczną się o nie potykać.
Matka jaka jest taka jest, ale jest tolerancyjna.
Tylko proszzz, jak napięcie rośnie, to po prostu z nią nie zadzieraj
i w s p ó ł p r a c u j do cholery.
Nie ma to jak mocne nagromadzenie zwykłych, zwyczajnych, codziennych niedogodności, żeby się człowiek poczuł jak zapalnik bomby :P
OdpowiedzUsuńMoment, kiedy rutyna śmieje Ci się w twarz. ;-) a nikt nie lubi, żeby się z niego śmIać.
UsuńOj słowa święte- współpracuj z matką...tylko czemu nie można tego wprowadzić w życie nie tracąc nerwów...
OdpowiedzUsuńNie miałabym o czym pisać ;-)
Usuń;)
Usuńbo matka ... łaskawa jest, cierpliwa jest...
OdpowiedzUsuńChciałabym być cierpliwa, a może choć ciut cierpliwsza ;-)
UsuńTrafiłam przez przypadek, dzięki Antyterrorystce i zostanę na dłużej, bo blog ciekawy:) Fajny masz styl!
OdpowiedzUsuńMatka na Szczycie pozdrawia Matkę na Skraju;)
Taki powiew świeżości w parentingu ;)
UsuńNa pewno wpadnę na szczyt, jak tylko ogarnę chaos powyjazowy ;-) Antyterrorystko Matko droga, dziękujęż za dobre słowo.
UsuńNależy się dobre słowo to zostawiam ;)
Usuń