bab długi łikend - le grande finale
dni w kupie (czyli trzeci, czwarty i piąty)
Szokujące okazało się to, że kolejne dni z dala od HSDPA zaczynają być dla matki jakoś delikatnie męczące. Niby pięć dni na działce, a jednak odwyk.
Misiek jakby bardziej wyluzowany w temacie insektów... no chyba, że jej mucha koło talerza lata wywołując napięcie 500V, Idzie ku lepszemu (trzeba mieć wiarę).
Trzeci dzień, jak to dzień trzeci, przełomowy - Tosia lata bez gaci.
Nocnik rozrywkowo traktuje, trochę zbyt rozrywkowo, jak na mój gust, no ale prawa dżungli to prawa dżungli. Tarzan raczej nie podcierał.
Matka, jak to matka, natura MASO.
Wykazać się chciałam kreatywnością, żeby być wreszcie kapkę choć perfetto madre, i wymyśliłam. Michalinka Superwoman i Emilka Wonderwoman, miały ratować świat przed złoczyńcami chcącymi zniszczyć Ziemię i zawładnąć wszechświatem. Rozrywka - klasa, dzieciaki nakręcone, pierwsze zadanie, drugie, piąte, jedno trudniejsze od drugiego, rozwalają, jak stare superwygi. Wracają po kolejne i następne, i jeszcze. A mi już normalnie nie starcza. Wyobraźni mi nie starcza i już mam ochotę schować się w chaszcze. I nie to, żeby chciały na przykład posprzątać na czas, bo to oszustwo.
Trend naciskowy na matkę utrzymał się niemalże do końca pobytu. Żem wydumała.
Jaka nauka dla matki? W zasadzie to żadna, bo znowu postanowiłam zrobić sobie bubu. Kupiłam dziewczynkom w sklepie dwie R Ó Ż N E gazetki. Jak w ogóle mogłam wpaść na taki skrajnie idiotyczny pomysł, upał mnie zmęczył czy jak?
Emilka, trochę starsza i jednakowoż zrownoważeńsza, z pokorą przyjęła swoją siurpryzę.
Misiek... łoooo masz... no niezadowolenie pełne. Niby na początku się ździebko cieszyła ze swojej, ale szybko odczuła, że to wcale nie jej gazetka jest superekstra, tylko niejejsza. Męki córuchny, jakie wywołałam moim debilnym czynem, świadczącym o postępującej mej indolencji umysłowej, okazały się po prostu niemożebne.
Tak. Miałam ochotę palnąć sobie.
M: "Emilka, a ja Ci nie dam swojej gazetki do domu"
E: "Wcale nie chcę Twojej gazetki"
M: "Ale ja chcę Twoją."
I tu mała rada do matek/ciotek/babek, n i e i d ź c i e t ą d r o g ą!
Ma być to samo, tak samo i symultanicznie.
Telefon do męża.
Ja mąk takich śmakich doznawam, a on se w przeszklonej restauracji na skraju klifu, wcina ekologiczne, żywione kawiorem i szampanem, kurczaczki i inne speszjality.
A weź!
Wracam w nerwie lekkim.
Dziewczynki witają mnie radośnie okrzykiem, "O! zombie idzie, zombie idzie!"
Mogę być zombie, jeśli to utrzyma je z dala ode mnie. Niestety.
Miśkowa towarzyszka zabaw i darcia kotów wyjeżdża. Michalinka jakaś osowieniutka. Za Tatulem stęskniona.
Nadchodzi wieczór, dzieci odmoczone. Tosia kima.
Misiek koło mnie się kitwasi, ja lekturę męczę. Wyczekany relaks...
Relaks... twoja mać.
Michalinka budzi się raz po raz, patrząc na mnie z przerażeniem,
"Mamo, dlaczego masz czerwoną twarz?" Uspokajam, wyjaśniam, że to tylko światło nocnej lampki, usypiam.
"Mamo, co się stało, złamałaś rękę? Co się stało?" Uspokajam, wyjaśniam, że nic mi nie jest, głaszczę, usypiam.
"Mamo, nie chcę, nie, nie chcę!" Uspokajam, niestety nieskutecznie.
Stało się, w oczach mojego małego nerwowca, mojej kochanej neurozy, zamieniłam się w zombie.
Uciekła i poszła spać do babci.
Taki cios w matczyny nos.
Dzień odgonił mary, z deszczem spłynęły trwożne majaki.
Bosz..
nareszcie do domu.... DO DOMU!!!!
fin
cudowny czas, cudowny relaks miałaś :))) ale pamiętaj - wszystko podwójnie i zawsze to samo :D u nas, w różnicy 11 lat i tygodnia, nawet jak jajko niespodzianke kupuje to zawsze dwa identyczne :) i lody takze :)
OdpowiedzUsuńbez względu na wiek ;)
Usuńrelaks był, mimo wszystko, dobrze że sezon przed nami
a powroty do domu też lubię :)
Oj pamiętam jak ja i mój brat musieliśmy dostawać to samo...bo Młody chciał...a ja nie chciałam żeby miał to co ja i tak czy inaczej był dym- nauka z tego taka nigdy nie dogodzisz :D
OdpowiedzUsuńNie ma dymu bez dzieci, czy jakoś tak ;-)
UsuńWszystkie dni przeczytałam, wszystko (chyba) zrozumiałam i jedno powiem: ja też chcę się pobawić w Super-wonder-woman. Ja- też- chcę! ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że dziewczynki nie pogniewają się jak dołączysz kiedyś ;-)
UsuńBędziesz Catwoman.
Mrrrrr... :)
Usuń