powiem Ci to prosto w fejs
Nie zawsze strzelam śmiechem. Nie zawsze się da. Nie zawsze mam amunicję.
Był taki m o m e n t w moim życiu, że usunęłam się z fejsa.
W zasadzie, powinnam napisać, że wylogowałam się, bo konta na fb są wieczne, jak Lenin i pluskwy.
Założywszy bloga, głodna lajków, fejmu i splendoru, wróciłam po czterech latach niczym córka marnotrawna, tyle że bez strupów, łachmanów i schodzonych chodaków.
Nie żałuję, choć niewiele się tu zmieniło (niektórzy ciągle grają w jakąś farmę). Najważniejsze, że można tu znaleźć ciekawych ludzi, świrów, hydraulika i burmistrza dzielnicy.
Ale czy można kogoś poznać?
Witaj w świecie SIMS.
Nie wiemy o sobie niczego, trzymamy się powierzchownych wrażeń, skojarzeń, przeczuć.
Nikt nikomu w gary nie zagląda, choć pewnie znajdą się tacy, co lubią.
Fejsbuk to miejsce łatwych doznań, większość szuka tu rozrywki, kotów, filmików jak małpa wkłada sobie palec w tyłek, takie tam.
Jest też całkiem spora rzesza poszukująca jadu. Tankuje go jak paliwo do przeżycia kolejnego wypchanego farmazonami dnia.
Szybko, łatwo, bez wysiłku - dieta ciasteczkowa.
No taka specyfika miejsca i ludzi. Gdyby tu był zakład golarza Filipa, każdy wychodziłby z inną, niezbyt dopasowaną, peruką lub bez piega.
Każdemu według potrzeb. A ludzie, jak to ludzie - "Wina i igrzysk i kotów z palcem w tyłku!"
Od jakiegoś czasu część moich tekstów trafia do wirtualnej szuflady "wersji roboczych" (oto ja - laska marszałkowska).
Kiedyś tam przyjdzie na nie czas.
Obawiam się jednak, a nawet jestem pewna, że zawsze przegrają z niewyszukanymi konstatacjami o winie, bo może 60% Polaków nie czyta, ale za to 90% pije.
14 komentarze: