Tymot, Staśka i Baśka.
Pogoda była w miarę.
Trochę wiało, czasem kropiło, było za to na tyle ciepło, że Kaśka bez wyrzutów wygoniła dzieciaki na dwór.
Tymek, Basiula i Staśka siedzieli właśnie w swojej kryjówce, do której włazili przez dziurawą siatkę
Mieli tu garnek ze ślimakami i dołek z kapslami od butelek po piwie, skrupulatnie zbieranymi w ogródka facia z parteru. Mówili na niego Sweter, z uwagi na bujnie zarośnięte plecy.
W kryjówce nie wiało nic a nic, było za to wilgotno i musieli siadać na kawałkach gąbki wyciągniętej ze starego materaca, który służył im za trampolinę, póki czarownica z trzeciego nie kazała go śmieciarzom wywieźć. Babsztyl.
- Dzisiaj wytłumaczę Wam, skąd się biorą dzieci - powiedział z dumą w głosie Tymot. W końcu, jako najstarszy z rodu, powinien uświadomić swoje głupiutkie siostry.
Staśka wiedziała swoje
- Wielkie mi mecyje. Wiadomo, że z brzucha się biorą. Potem doktor rozwiązuje pępek i wyjmuje dziecko.
- Hahaha, jaka Ty durna, pępek rozwiązuje? Chyba Twój. Że dziecko w brzuchu rośnie, to każdy siusiumajtek wie, ale skąd tam się bierze to już wyższa szkoła. Ja za siedem lat będę już dorosły i po prostu takie rzeczy muszę wiedzieć, bo jestem mężczyzną.
- Brody nie masz, więc nie jesteś. Tata ma brodę, więc jest. - Staśka skontrowała brata, żeby z zadęcia nie pękł.
- Tym, to jak dzidzia włazi do mamy brzucha? - spytała Basieńka, którą temat dość istotnie zaciekawił.
- Powiem Wam, ale nie przerywajcie mi i ani słowa mamie. Jasne?
- Dobra, już dobra, mów, bo chce kupę. - niecierpliwiła się Stacha
- Okej. Wiecie, że faceci mają, no, penisy, a babki te, waginy?
- Hahahaha - dziewczynki pękały ze śmiechu, podczas gdy Tym z powagą rzucał dziwnie brzmiącymi nazwami.
- Co to baginy? - krzyknęła przez śmiech Basieńka, choć nie oczekiwała odpowiedzi.
- Boże, z kim ja się zadaję. Będziecie cicho, czy mam powiedzieć Staśka mamie, że wycięłyście serce w jej ulubionej koszuli?
- No weź. Dobra. Tylko nie mów mamie. - Staśka chciała jeszcze mu zagrozić, ale powstrzymała się, żeby go nie prowokować.
- No więc... facet wkłada penisa w waginę, no i... w zasadzie, i już. Potem babce rośnie brzuch i cycki, aż w końcu jedzie do szpitala i wydłubują z niej dzieciaka.
- Bleeee - Baśka przypomniała sobie jak Franio Nowak ostatnio dłubał w nosie i pokazywał wszystkim jak zjada baby. - Idę poskarżyć mamie, że mówisz obrzydliwe rzeczy i będą mi się śniły. Blee.
- Baśka! Poskarżysz to pożałujesz!
Zignorowawszy groźby zniknęła za blokiem.
- Ech, Tymot. Choćbyś bardzo nie chciał, to zawsze będziemy twoimi siostrami. Zawsze, na zawsze. Acha i nie mów mamie o koszuli, bo powiem, co oglądałeś przedwczoraj na komputerze taty.
Nie czekając na lekko zmieszanego brata, ruszyła w stronę domu.
W drodze sama sobie skomentowała występ Tymolca.
- Penisy i waginy. Boże, z kim ja się zadaję.
ciąg dalszy nastąpi
lub nie
lub nie
Padłam :)
OdpowiedzUsuńNie no, weź, powstań ;)
UsuńNo i miałam się roześmiać... już się rechot gdzieś w trzewiach mych zbierał, by rykiem dzikim na świat wychynąć... tylko... myśl mnie jak cegłówka na budowie w czasie wiatru w czerep walnęła- toż to samo życie, samo życie. A wiem, bo mam dwóch braci, a starszy mnie edukował ;)
OdpowiedzUsuń;) Ja brata nigdy nie miałam, ale wyobraźnia czasem prowadzi mnie w przedziwne rejony ;)
UsuńSuper, świetnie się czytało! :-)
OdpowiedzUsuńDzięki za miły odbiór i zapraszam częściej,
Usuńcoś tam czasem wystukam dla śmiechu ;)