noszę w sobie ból

3:49 PM Unknown 8 Comments




Jestem człowiekiem;
żadne epokowe odkrycie, a jednak - biorąc pod uwagę istotę człowieczeństwa - napawa dumą,
ale - ponad wszystko - obciąża.
Obciąża mnie.
Czy każdego?
...
Noszę w sobie ból,
nie ćmiący, nie tępy, nie wynikający z niedomagań ustroju.
Rozlewa się od skroni, nasycając kanaliki łzowe,
przez krtań, wywołując dławiący spazm
aż do żołądka, wypełniając go plątaniną kłujących skurczy.
...

Codziennie patrzę na Nie, jak rosną, ewoluują, gromadzą doświadczenia, odnajdują radość w banałach.
Mogą.
Mają do tego wszelkie warunki, wsparcie, naszą - w Nie - wiarę.
Moje frustracje i wewnętrzne konflikty zawsze przegrywają w starciu z dumą, z tego co mam.
Mam niezachwianą wiarę w nasze szczęśliwe życie.
Nie rozumiem bezpodstawnego pesymizmu, czarnowidztwa, paranoicznej wiary w niepowodzenie

Bywają jednak dni, kiedy odczuwam ból, penetrujący najgłębsze rejony mojej duszy.
Ból świadomości współistnienia mojego szczęścia z czyimś dramatem, mojego spokoju  z czyjąś walką o istnienie.
Nie potrafię zepchnąć na margines myśli o czyjejś udręce.
Nie potrafię i nie chcę, choć wywołują one u mnie poczucie winy z powodu własnej niewystarczającości.

Możesz powiedzieć, że świata nie zbawię i masz rację.
Może to co napiszę to truizm, ale czy w dzisiejszym świecie cokolwiek jest oczywiste?

Warto żyć swoim życiem, uwzględniając przy tym innych, zauważając istnienie tych słabych, tych bez sił do samodzielnej walki, tych odartych z godności, pozbawionych nadziei, bezbronnych, złamanych, skrzywdzonych przez innych, siebie, życie.


8 komentarzy:

  1. Niezwykle brutalne w swoich charakterze są obecne czasy... Niestety bardzo niewielu ludzi przejmuje się tymi, dla których los okazał się mniej łaskawy... Czasami tak niewiele trzeba aby pomóc, zasygnalizować problem i zrobić "coś" dobrego dla innych... Może gdybyśmy tak nie biegli przez każdy dzień potrafilibyśmy dostrzec to co nam umyka niezauważone...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak niewiele i tak wiele jednocześnie. Nie wiem czy zachłyśnięcie dobrobytem zmieniło kąt patrzenia na otoczenie. Nie wiem też, czy krótkowzroczność to już epidemia. Chciałabym, żeby to nie była diagnoza ostateczna.
      Zatrzymać się, rozejrzeć, dać z siebie. Tak niewiele, a paradoksalnie czasem zbyt wiele. Dzięki za Twoje słowa.

      Usuń
  2. Gdyby wszystkie dzieci, mogły czuć, że ktoś w nie tak wierzy, wyrastali by z nich szczęśliwi, pewni swych sił ludzie i świat byłby lepszy.
    Świat jest lepszy- dzięki temu, że są tacy właśnie Rodzice, którzy prowadzą swoje dzieci ku pełnemu życiu.
    Piękną masz duszę Kasiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popełniam wiele błędów, może nawet zbyt wiele, ale ciągle wierzę, że uda mi się wychować moje dzieci na ludzi pełnych wiary w siebie, ale ze świadomością otaczającego je świata. To kim będą kiedyś, będzie ich własnym wyborem, a ja umrę szczęśliwa jeśli będę wiedziała, że udało mi się wypuścić na ten świat ludzi pełnych empatii.
      Dzięki Ci Jagoda, za te słowa.

      Usuń