neverending toy story
W życiu każdej matki, przychodzi taki czas, że musi spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na trzy fundamentalne pytania:
1) Czy jesteś leniwą i słabą kobietą?
2) Czy masz poczucie zdominowania we własnym domu?
3) Czy Twój "małpi pyszczek" (potoczne określenie zmarszczek przynosowych - niezwykle zresztą trafne) nie wydaje się ostatnio bardziej małpi niż kiedykolwiek?
Jeśli odpowiedzi to:
1) NIE,
2) TAK,,
3) - (ignorujemy to pytanie, uznając że fundamentalnym jednak nie jest),
oznacza to tylko jedno:
czas ruszyć nadużywany mięsień i zrobić remanent w zabawkach,
bo z dużą pewnością przejęły kontrolę nad domem
1) Czy jesteś leniwą i słabą kobietą?
2) Czy masz poczucie zdominowania we własnym domu?
3) Czy Twój "małpi pyszczek" (potoczne określenie zmarszczek przynosowych - niezwykle zresztą trafne) nie wydaje się ostatnio bardziej małpi niż kiedykolwiek?
Jeśli odpowiedzi to:
1) NIE,
2) TAK,,
3) - (ignorujemy to pytanie, uznając że fundamentalnym jednak nie jest),
oznacza to tylko jedno:
czas ruszyć nadużywany mięsień i zrobić remanent w zabawkach,
bo z dużą pewnością przejęły kontrolę nad domem
Przyszła i na mnie kryska. Co zrobić.
Za późno już na refleksję o wychowaniu zgodne z amiszowym Ordnungiem.
Założenia były trzy:
SEGREGACJA
UTYLIZACJA
INTEGRACJA
Motywowała mnie wizja odzyskania przestrzeni.
SEGREGACJA
UTYLIZACJA
INTEGRACJA
Motywowała mnie wizja odzyskania przestrzeni.
Konieczny był wstępny podział na zabawki:
zdatne do użycia i używane,
zdatne do użycia i używane, ale zdekompletowane
zdatne do użycia i już nieużywane,
i te najzwyczajniej w świecie zniszczone, nadżarte lub kompletnie idiotyczne i niepotrzebne.
Te ostatnie wylądowały w worze "na wynos", nieużywane w worze "bez pomysłu", a zdekompletowane zaczęły się integrować.
Ocalone szpilcojgi w sposób zorganizowany zaczęły zajmować miejsca w pudłach, zgodnie z pochodzeniem, atrakcyjnością, wartością edukacyjną i poglądami politycznymi.
I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że pozostawione zabawki jakby nabrały powietrza i rozprężyły się zajmując w pudłach tyle samo miejsca, co zanim zabrałam się do tej orki.
Moja wybitna nieskuteczność spowodowała nieoczekiwany spadek nastroju. Ech.
No i co tu dużo mówić, nie polecam sprzątać zabawek z dziećmi, bo to się po prostu nie może udać.
Córki uświadomiły mi bowiem, że chciałam zutylizować wór całkiem dobrych śmieci.
MISSION FAILED.
to się nigdy nie uda:) takie misje zawsze przegrane, już na starcie:))
OdpowiedzUsuńNiewiele mam już w sobie naiwności, a jednak zawsze dopuszczam możliwość zwycięstwa. No cóż, porażki nad kształtują ;-)
UsuńNo cóż, przeżyłam już kilka podobnych przygód, choć... nie mam dzieci :) a zabawki były (i są) moje własne (napadowo uprawiane rękodzieło). Zawsze na początku wierzę w powodzenie, ale każda rzecz może mi się kiedyś przydać... nie ma dla mnie nadziei ;)
OdpowiedzUsuńAle Ty zapewne doczekasz lepszych dni :) Pozdrawiam :)
Hehe, dzięki za wiarę :) w końcu co innego mi pozostaje ;)
UsuńKażdy to ma. Jak byłam dzieckiem to sama sprzątałam zabawki i zawsze było za mało miejsca.. Potem tak było z książkami i zeszytami, ubraniami, ksiązkami do czytania... Zdaje się, że porządek nie jest mi pisany.
OdpowiedzUsuńW sumie, jak teraz o tym myślę, to ja mam ten problem z szafą. Palca nie ma gdzie wetknąć, a wciąż nie mam się w co ubrać ;)
Usuń