spotless minds
Brak logiki w działaniach moich najdroższych córuchen budzi czasem we mnie instynkty, których sama się boje, ale walczę, tłumię, tłamszę.
W chwilach kiedy nasze latorośle osiągają monteweresty umysłowej indolencji, kusząca wydaje mi się wizja zrobienia sobie z głowy wydmuszki.
Krańcowość obrazów wypełniających wówczas moją mózgoczaszkę jest całkowicie nieuzasadniona, "bo ponieważ", wymaganie od dzieci myślenia abstrakcyjnego jest jak oczekiwanie, że świnia sama się zarżnie i zapekluje.
Warto zdać sprawę, że człowiek o upośledzeniu umysłowym w stopniu znacznym to osoba, która zatrzymała się intelektualnie na poziomie dziecka 6-letniego.
Nie zrozumcie mnie źle. Nie chcę, broń Boże, naszym najsłodszym dzieciom (i wszystkim pozostałym) odbierać godności, pozbawiać ich człowieczeństwa, czy czegokolwiek innego.
Mój wywód nie wynika jedynie z obserwacji ale jest efektem autorefleksji, która uświadomiła mi, że dzieci nie muszą myśleć i niestety do pewnego wieku musimy być ich prawą półkulą. Ot, natura.
Choć siwy włos tu i ówdzie zanieczyszcza już moją kiepełę, pamiętam jeszcze całkiem sporo z okresu dziecięctwa i owszem, osiągnięcia są, a jakże.
oto exempla, proszszszsz .:
... myłam obrane jabłko w kiblu;
... zmumifikowałam chomika w szufladzie (drastyczne szczegóły pominę)
... jadłam kulki z krzaka w przyżłobkowym ogródku, dzięki czemu zwiedziłam z mamą pogotowie;
... patynowałam z koleżanką kartki, elegancko opalając je naokoło przy pomocy zapałek (po latach jednak dziękuję sąsiadce, za interwencję);
... pisałam donosy na rodzinę (w grę wchodziła kiełbasa na gorąco, której zabrakło dla mnie);
... zrzuciłam z drabinki wiszącego głową w dół kolegę (ups!);
... topiłam (nie raz) na lampce biurkowej świeczkę;
... tymże woskiem kapałam sobie na rękę, by potem ściągać tą kuszącą warstwę (pewnie nie ja jedyna, jak mniemam)
lista nie jest zamknięta, ale pamięć zawodna, no i wiadomo - do wszystkiego się nie przyznam
Dodam też, że kluczem łączącym te wszystkie kretyńskie historie jest słowo n i e c h c ą c y
Jakżesz więc mogęż rościć sobie prawo do wkurzania się/pokrzykiwania/grożenia, że szlag mnie trafi, gdy kochana moja Judy mówi, ...
... że przecięła zasłonę, ale to było niechcący;
... że niechcący narysowała tacie na biurku idealnie wypełnione zielenią koło, o średnicy nakrętki od słoja po ogórach;
... niechcący dotykała telewizora zostawiając przy tym na ekranie co najmniej kilka idealne odwzorowanych śladów swych nieczystych rąk;
... niechcący wygryzła sobie dziurę w rękawie kolejnej już bluzki...
niechcący, niechcący...
Bubu jeszcze nie gada w języku zrozumiałym dla Jana Nowaka, ale gdy rzuca jajecznicą przez pół pokoju , z pewnością robi to niechcący.
Ehhh... Dzieci nie muszą myśleć.
Muszę się z tym pogodzić, przyjąć melisę, stymulować i czekać, czekać... w synaptogenezie nadzieja.
a tu taki smaczek z młodości chmurnej, ale głównie durnej:
do pewnego wieku, byłam przekonana, że znani i uwielbiani nie robią kupy
no bo jak to, Tom Cruise miałby chodzić do toalety i babrać się w tym całym (pardą) gównie?
bez kompromitujących zdjęć w wysokiej rozdzielczości nikt by mnie wtedy nie przekonał
po latach negowania pogodziłam się z faktem, że (proszę wybaczyć niesmaczny kolokwializm) ten kto dupę ma, ten sra.
Jabłko myte w kiblu przebija wszystko :)))
OdpowiedzUsuńWolę nie pytać, czy zostało spożyte...
spuśćmy na to zasłonę milczenia ;-)
Usuńach idę spać rechocząc na dom cały :D jak mogłaś kolegę zrzucić, no jak? i to głową w dół, buhahahah :D
OdpowiedzUsuńjeździłam na nartach po mieszkaniu, dolne bombki na choince nie wytrzymały zderzenia. a po kuchni ślizgi na łyzwach urządzałam, to były czasy :))) ach i żółwia udawałam, z miska na plecach i kilka luster poszło, tfu - tzn mamie pranie pomagałam wieszać :D
no, pamiętam, że biegłam wtedy najszybciej w życiu, a i tak mnie dogonił o poskarżył babci, cham ;)
Usuńi co tu się dziwić, że ciągle człowiek się martwi, skoro wiadomo, że każdy mierzy własną miarą ;)
śpij już śpij, może się raz wyśpisz ;)