Safety first
Dziś, na profilaktycznym przeglądzie podwozia sympatyczny eskulap od spraw babskich uświadomił mnie, że w moim lewym jajniku siedzi przyczajony, głodny wyzwań pęcherzyk.
"Nie wiem, jakie Państwo macie plany, ale sprawa jest do szybkiej realizacji" - rzekł medicus.
"Ha ha ha" - pomyślałam.
Musiałabym chyba doznać jakiegoś silnego i trwałego urazu istoty szarej, żeby się teraz zdecydować na kolejny progesteronowy koktajl i wszystko, co z nim związane.
Nie omieszkałam powtórzyć owej lekarskiej dykteryjki Dżinksowi, na co złożył oświadczenie, że w celach poprawy bezpieczeństwa antyterrorystycznego zwiększamy dystans do 10 metrów minimum, bo pojawienie się w domu kolejnego ekstremisty grozi utratą głów (bankowo pierwsza poleciałaby moja).
Wiadomo, jakby się zdarzyło (nie daj Boże) kochałabym jak własne i być może, ale to b y ć m o ż e, przyjdzie czas na osuszanie kolejnego kikuta. Na razie okiełznam domowy dżihad.
0 komentarze: