dzieci za dużo płaczą

10:08 PM Unknown 6 Comments



Ameryki nie odkryję stwierdzając, że dzieci za dużo płaczą.
Oczywiście to jest tylko mój (i zapewne rzeszy dorosłych) punkt widzenia. 
Dzieci z pewnością tak nie myślą.
Ba! Jestem przekonana, że to ich sposób na życie.

Wiadomo, że taki noworodek, później niemowlaczek, nie zakomunikuje inaczej swojej pilnej potrzeby papu/przewinięcia/utulenia/odgazowania/uśpienia. 
Tutaj płacz jest częścią krajobrazu, choć z przykrością przyznaję, że mechanizm niesłyszenia z przyzwyczajenia (jak w przypadku bijącego zegara) w tym przypadku nie działa. 
Dwoimy się i troimy, 
karmimy, 
jak nie zadziała poimy, 
jak nie zadziała nosimy, bujamy, śpiewamy, 
jak nie zadziała masujemy brzuszek,
jak nie zadziała oddajemy tacie, niech się wykaże.

Jak już nasze młode podrasta, ale wciąż mówi w języku praprzodków, zaczyna brać nas pod włos. Zaczyna się okres wymuszeń (na haracze przyjdzie czas później).
Płacz zaczyna być narzędziem bezwzględnej i perfidnej gry, łamiącej rodzicom kręgosłupy. 
Zgodzisz się raz, 
dosłownie R A Z, dla świętego spokoju. przepadłeś i szkoda mi Ciebie.
Cóż, siebie szkoda mi tak samo. 
Nie wierzę, że jest taki rodzic, który kiedykolwiek nie uległ tym, przyobleczonym w słodkość, miękkość ciałka i nieodparty urok, bezlitosnym strategom.

Później zaczyna być ciekawiej. Do niedających się zagłuszyć lamentów dochodzą złowrogie, mające na celu zastraszenie, grymasy, tupanie, arytmiczne miotanie ciałem na lewo i prawo. Jest twórczo, jest JAZZ, brak tylko salto mortale. 
Nie dajcie się złamać! 
Teraz już wiem, że jedyny sposób to gra na zmęczenie przeciwnika.

Jest płacz na sucho typu wymuszającego (wytrawny zawodnik potrafi nawet wykrzesać kilka łez, które utrzymują się na policzkach długie minuty).
Jest płacz pretensyjno-skarżący. Tu już bez żenady leją się łzy, czasem są gluty.
Jest płacz rozdzierający poupadkowy. Tu jest wszystko - kurz, krew, pot, łzy i gluty.
Dzieci mają płacz na każdą okazję i nie wahają się go użyć w celach nieczystych.
Są oczywiście płacze niewinne, rozczulające, ale nie oszukujmy się - to incydenty!.

Odtwarzając w myślach dzisiejszy dzień nie potrafię zliczyć ile razy byłam adresatką ryków, szlochów i stękań.  Na pewno wiele, ale dałam radę - hurray for me!

Zapewne surrealistyczną byłaby scena, gdzie rodzice z małymi dziećmi kulturalnie dyskutują na temat swoich potrzeb i ich zasadności. Takie rzeczy zdarzają się tylko w amerykańskich sitcomach familijnych z lat '90.
Dziecięcy real wypełniony jest płaczem, czy nam się to podoba czy nie (jasne, że się nie podoba).
Dam radę, zniosę to, przetrwam, ale od teraz zacznę nagrywać każdy irracjonalny spazm. 
I przyjdzie taki moment (zapewniam, że przyjdzie), kiedy to mamuśka będzie rozdawać karty. Ha!

6 komentarzy:

  1. Oj, chciałabym wtedy zobaczyć minki szanownego potomstwa ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest myśl! Bosz, ale byłaby zemsta :))) Poza tym, piszesz przepięknie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci to geniusze zła, czasem trzeba dotrzymać im kroku.
      Dziękuję Ci za motywująco-łechczące słowa :)

      Usuń
  3. Jakbym moją Lene widziała. Zawsze znajdzie pretekst do płaczu i wie jak mamą manewrować. Daje mi czadu nieraz i to ostro. Jak się rozedrze to pół osiedla wie, że to Lena Dudziak. Starsza znowu się obraża i burcy jak coś nie po jej myśli, ale i z tym dajemy rade. Ciężkie charakterki.... Chyba po tacie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, pozostaje nam wiara, że z tego wyrosną - większość wyrasta ;)

      Usuń