neverending toy story

1:07 PM Unknown 6 Comments



W życiu każdej matki, przychodzi taki czas, że musi spojrzeć w lustro i odpowiedzieć sobie na trzy fundamentalne pytania:
1) Czy jesteś leniwą i słabą kobietą?
2) Czy masz poczucie zdominowania we własnym domu?
3) Czy Twój "małpi pyszczek" (potoczne określenie zmarszczek przynosowych - niezwykle zresztą trafne) nie wydaje się ostatnio bardziej małpi niż kiedykolwiek?
Jeśli odpowiedzi to:
1) NIE,
2) TAK,,
3)  -  (ignorujemy to pytanie, uznając że fundamentalnym jednak nie jest),
oznacza to tylko jedno:
czas ruszyć nadużywany mięsień i zrobić remanent w zabawkach, 
bo z dużą pewnością przejęły kontrolę nad domem

Przyszła i na mnie kryska. Co zrobić. 
Za późno już na refleksję o wychowaniu zgodne z amiszowym Ordnungiem.

Założenia były trzy:
SEGREGACJA
UTYLIZACJA
INTEGRACJA
Motywowała mnie wizja odzyskania przestrzeni.
Konieczny był wstępny podział na zabawki:
zdatne do użycia i używane, 
zdatne do użycia i używane, ale zdekompletowane 
zdatne do użycia i już nieużywane, 
i te najzwyczajniej w świecie zniszczone, nadżarte lub kompletnie idiotyczne i niepotrzebne.
Te ostatnie wylądowały w worze "na wynos",  nieużywane w worze "bez pomysłu", a zdekompletowane zaczęły się integrować.
Ocalone szpilcojgi w sposób zorganizowany zaczęły zajmować miejsca w pudłach, zgodnie z pochodzeniem, atrakcyjnością, wartością edukacyjną i poglądami politycznymi.

I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie fakt, że pozostawione zabawki jakby nabrały powietrza  i rozprężyły się zajmując w pudłach tyle samo miejsca, co zanim zabrałam się do tej orki. 
Moja wybitna nieskuteczność spowodowała nieoczekiwany spadek nastroju. Ech.

No i co tu dużo mówić, nie polecam sprzątać zabawek z dziećmi, bo to się po prostu nie może udać.
Córki uświadomiły mi bowiem, że chciałam zutylizować wór całkiem dobrych śmieci.
MISSION FAILED.

6 komentarzy:

  1. to się nigdy nie uda:) takie misje zawsze przegrane, już na starcie:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewiele mam już w sobie naiwności, a jednak zawsze dopuszczam możliwość zwycięstwa. No cóż, porażki nad kształtują ;-)

      Usuń
  2. No cóż, przeżyłam już kilka podobnych przygód, choć... nie mam dzieci :) a zabawki były (i są) moje własne (napadowo uprawiane rękodzieło). Zawsze na początku wierzę w powodzenie, ale każda rzecz może mi się kiedyś przydać... nie ma dla mnie nadziei ;)
    Ale Ty zapewne doczekasz lepszych dni :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, dzięki za wiarę :) w końcu co innego mi pozostaje ;)

      Usuń
  3. Każdy to ma. Jak byłam dzieckiem to sama sprzątałam zabawki i zawsze było za mało miejsca.. Potem tak było z książkami i zeszytami, ubraniami, ksiązkami do czytania... Zdaje się, że porządek nie jest mi pisany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie, jak teraz o tym myślę, to ja mam ten problem z szafą. Palca nie ma gdzie wetknąć, a wciąż nie mam się w co ubrać ;)

      Usuń